1723123354519 (1)

Finture Heroes: Agata Rauzer

Przez wiele lat zajmowała się przygotowywaniem analiz w zakresie gospodarki przestrzennej, a z programowaniem miała wspólnego niewiele. Gdy jednak w 2017 przyjrzała się temu, jaka praca przyniosłaby jej najwięcej satysfakcji – wybór padł na programowanie, więc zabrała się do nauki! I – choć z przerwą na początek macierzyństwa – dopięła swego. Od stycznia 2023 roku pracuje w Finture jako Junior Java Developerka. Dlaczego wybrała programowanie? Jak zabrała się za proces przebranżowienia i co poradziłaby komuś, kto chciałby pójść w jej ślady? Na te między innymi pytania Agata Rauzer odpowiada Weronice Dyląg. 

W Finture jesteś od półtora roku, pracujesz jako Junior Java Developer, ale nie jest to Twoja pierwsza praca…

No tak, przez 7-8 lat zajmowałam się czymś zupełnie innym. Pracę w Finture zaczęłam w styczniu 2023 i jest to nie tylko moja pierwsza programistyczna praca, ale pierwsza w ogóle w tej branży.

I jak, zadowolona ze zmiany, z pracy w Finture?

Bardzo sobie cenię atmosferę, w jakie pracuje się w moim zespole. Ona naprawdę bardzo pomaga, zwłaszcza, jak się dopiero w to wchodzi i wszystko jest nowe. Bo dla mnie wszystko było kompletnie nowe, zaczynałam od samego początku. Myślę, że gdyby nie wsparcie, życzliwość – to byłoby naprawdę dużo ciężej.

Wiadomo, gdy się jest zarzuconym nowymi informacjami, nowymi technologiami i narzędziami, dosłownie – wszystkim nowym, to ciężko sobie na początku poradzić. Nawet z tym świetnym wsparciem pierwszy miesiąc był naprawdę ciężki – trzeba było wszystko poznać i odnaleźć się w tym.

Byłaś już po kursie programistycznym skończonym zanim do nas przyszłaś? Bo chyba nie tak kompletnie „na świeżo”?  

Moja droga była w sumie długa. Zaczęłam o zmianie myśleć w 2017 roku. Później, bo w 2018 roku byłam na bootcampie. To były jeszcze czasy, gdy one nie były takie modne jak teraz. Teraz już bardzo wielu ludzi z nich korzysta i to jest dość typowa ścieżka. Ja wtedy skończyłam ten bootcamp, ale później – złapało mnie macierzyństwo. Więc tu pojawiła się przerwa. I myślę, że to miało duży wpływ na to, jak kształtowała się moja droga zawodowa. Później miałam przerwy w tej nauce, więc to było, powiedzmy 5-6 lat, ale z przerwami. I to takimi, że na przykład przez rok w ogóle nie siadałam do komputera. I chociaż trwało to długo, to nie porzucałam tego pomysłu, nie traciłam tego celu z pola widzenia i nie chciałam tej ścieżki zmieniać.  

Trochę wplatając inny wątek – to też było tak, że mając doświadczenie z innej pracy, wiedziałam już  mniej więcej, w czym się bardziej odnajdę, co mi się bardziej podoba w pracy, czego od niej oczekuję, jak chciałabym ją łączyć z życiem prywatnym Wiele aspektów było już dla mnie dużo bardziej jasnych, niż na początku kariery zawodowej – również to, jakie mam umiejętności i w jakiej pracy mam szansę  się najbardziej sprawdzić.

A co robiłaś wcześniej – jaka była Twoja wcześniejsza ścieżka?

Skończyłam studia z gospodarki przestrzennej – w zasadzie w zakresie dotyczącym rozwoju lokalnego i regionalnego, wsparcia rozwoju między innymi rozwoju samorządowego. W tamtym czasie duży wpływ na to miały środki unijne – wtedy jeszcze dużo większe środki kierowane był do Polski. No i tak się złożyło, że tam poznałam już trochę osób w trakcie studiów – wykładowców, osób zaangażowanych w różne projekty – i oni mnie trochę dalej do tej pracy pociągnęli. Zaczęłam pracować w tych projektach, to była ewaluacja projektów unijnych. Wiem, że brzmi trochę strasznie, ale to była tak naprawdę ocena wdrażania środków unijnych w Polsce pod kątem właśnie wpływu tych środków na rozwój lokalny i regionalny. Zajmowałam się innowacyjnością przedsiębiorczości. Polegało to na takim pełnym cyklu prac badawczych, czyli od planowania badania, przez przeprowadzenie badań ilościowych i jakościowych, czyli spotykanie się z beneficjentami pomocy unijnej po analizowanie danych i pisanie raportów. Pisałam też bardzo dużo tekstów, bo tam było dużo raportowania. Tworzyliśmy publikacje w formie raportów, czasem w formie normalnych publikacji naukowych i para-naukowych. Wielu członków zespołu było po prostu ze środowiska naukowego, aktywnie pracujące na uczelniach.

Sama też planowałaś doktorat?

Tak było. Miałam poczucie, że to jasny krok w moim rozwoju, również dlatego, że jak zdobywasz też większe doświadczenie w tych projektach, to doktorat pozwala się też lepiej prezentować w składanych do projektów ofertach. To też wydawała się taka naturalna droga, bo wiele osób miało po prostu ten tytuł naukowy i pracowało na uczelniach, więc mocno się zastanawiałam. Koniec  końców doszłam do wniosku, że to nie będzie moja ścieżka, że nie do końca mi to odpowiadał. I zdecydowałam się na branżę IT. Dodatkowym argumentem za zmianą był tryb pracy przy tych projektach – bardzo trudno było rozdzielić życie zawodowe od prywatnego. Ja już wtedy pracowałam dużo zdalnie (przed covidem) i w tamtym trybie projektowym to bardzo utrudniało rozdzielenie.

Bardzo dużo wtedy pisałam, przygotowywałam analiz. To było też wycieńczające. W dodatku nie widziałam dla siebie kolejnych kroków rozwoju –  nie chciałam robić kariery naukowej. Wtedy zaczęłam rozglądać się za nowymi ścieżkami zgodnymi z tym, co lubię. Bo lubię analizę, lubię rozwiązywanie problemów – ale z nastawieniem na konkretne zadania, cele. I po poszukiwaniach, rozmowach z osobami zajmującymi się programowaniem, po poczytaniu o tym, przyszło mi do głowy, że to będzie coś dla mnie.

A nie myślałaś wtedy o analityce biznesowo-systemowej? Czy do programowania ciągnęło cię coś jeszcze

Chyba chodziło też o to, że chciałam poznać coś od podszewki, mieć umiejętności, nazwijmy to – techniczne. Chciałam poznać konkretną, w miarę ograniczoną dziedzinę, w której można się rozwijać, nabywać kolejne umiejętności, mieć świadomość, że ma się konkretne, definiowalne narzędzia. Chciałam czegoś, co nie będzie takie „rozmyte” – taka wydawała mi się moja poprzednia praca. Chciałam czegoś, co pozwoli mi mieć poczucie, że jestem skoncentrowana na jakimś obszarze. Jeśli chodzi o analitykę – po prostu o tym wtedy nie myślałam, czasami nasza droga zależy od tego, co nam wpadnie do głowy, na jakie informacje się trafi. Analityka nie była też wtedy chyba tak powszechna jak teraz. A programowanie miało też tę zaletę – że wiedziałam, że jeśl się go nauczę, to otworzy się też wiele różnych pobocznych dróg. Miałam takie przekonanie, że znajomość kodu, testowania  – to zawsze pomoże, nawet gdybym koniec końców postanowiła, że nie będę developerem.

No dobrze – zdecydowałaś się na przebranżowienie,  uczenie się programowania. Dużo czasu musiałaś na to poświęcać?

Myślę, że koniec końców – na pewno poświęciłam na to bardzo dużo godzin, choć, tak jak wspominałam, nie była to regularna nauka. W tych okresach, gdy udawało się regularnie działać, zaczynałam sobie jakiś projekt – i wtedy bradzo starałam się już go dokończyć. Albo – jeśli zaczynałam kurs, to też starałam się go zamknąć, nie odkładać, rozpoczętego, „na kiedyś”. Myślę, że jak się zaczyna kurs, czy jakiś własny projekt, to trzeba tak kilka godzin dziennie mu poświęcić, żeby zwyczajnie nie wypaść z tego tematu. Bo potem wraca się ciężko – nie pamięta się, dlaczego coś się zrobiło tak, a nie inaczej, dlaczego wybrało się taką a nie inną metodę. Więc łatwiej jest to robić po tak 2-3 godziny dziennie. Wszystko zależy oczywiście od tego, jak można sobie ułożyć inne obowiązki.

No tak. A programujesz teraz głównie w Javie, tak?

Tak. Zaczynałam od C++, i choć jest on jednak dość skomplikwoany, to w jakimś stopniu „przeszłam” przez niego. A później już przeszłam na Jave. Ten bootcamp wspomniany robiłam właśnie z Javy, w niej się naprawdę odnalazłam. To jest wysokopoziomowy język, ale bardzo dobrz mi się w niej pisze. Teraz wprawdzie w pracy piszemy w Groovym, ale Groovy jest bardzo podobny do Javy, więc nie ma problemu.

Korzystasz w swojej pracy z AI, Chata GPT?

Nie, w tym momencie nie korzystamy w banku, a żeby móc korzystać z takich rozwiązań w banku trzeba mieć specjalny dostęp, który trzeba odpowiednio uzasadnić.

A prywatnie? W ramach nauki?

Na ten moment nie. Ale z kolegą z zespołu właśnie przymierzaliśmy się do tego, żeby wykorzystać, pouczyć się, nie zostać też w tyle. Wiedzieć, jak można z tego korzystać – niekoniecznie w pracy. Nasza branża – bankowość – jest dość specyficzna pod tym względem, i framework, na którym pracujemy. Oczywiście, żeby wykorzystać prywatnie, to zawsze brakuje czasu – no, ale takie jest życie.

A poza pracą? Jakiem masz zajawki?

Chyba największa to ogrodnictwo. 20 lat temu zakładaliśmy z tatą pierwszy ogród, w miejscu pola ziemniaków. W sumie rodzicie do tej pory utrzymują tę działkę – ja tam jeżdżę i pomagam im, a cała rodzina ma gdzie miło spędzić czas. Praca w ogrodzie bardzo mnie odpręża; pozwala skupić się na tym, co jest tu i teraz. Od wielu lat dbanie o ogród i planowanie w nim zmian, to moje ulubione zajęcie. Brakuje mi tylko jeszcze własnego ogrodu, ale to – mam nadzieję – z czasem, też się uda.

Praca w ogrodzie mnie po prostu odpręża. Można sobie po prostu o tym myśleć, co się robi na spokojnie. Uspokaja mnie to na pewno. I od wielu lat się tym zajmuję. Na co dzień mam sporo obowiązków rodzinnych, zabawy z dziećmi. Uwielbiamy wspólne wycieczki rowerowe, zwłaszcza w lecie. Wyjeżdżamy też coraz częściej – kiedyś bardzo lubiłam podróżować i teraz, kiedy córka podrosła, to też możemy do tego wracać. W lecie lubię chodzić po górach, staram się przynajmniej raz do roku pojechać w Tatry i pospacerować.

Lubię tez malować farbami akrylowymi – to rodzaj powrotu, kiedyś malowałam akwarelami – zdawałam na architekturę krajobrazu (to się mocno łączy z moim zainteresowaniem ogrodami). Nawet dostałam się na nie, ale niestety – to było już po ukończeniu pierwszego kierunku i nie udało mi się połączyć tych studiów z pracą. To było trochę takie spełnienie marzenia – dostać się tam.

Więc teraz wróciłam do malowania – jak mam trochę czasu, to sobie pomaluję. Maluję głównie to, co pasuje mi do domu. Trochę abstrakcji, trochę widoczków, co akurat wyjdzie.

Wszystkie Twoje zajawki chyba przynoszą dużo spokoju. A powiedz mi, jakbyś miała dać radę komuś, kto zaczyna albo chce przejść Twoim śladem na programistyczną ścieżkę – jak brzmiałaby taka rada?

Myślę, że przede wszystkim trzeba się zastanowić, czy to jest to, co się lubi robić. Nie podążać na ślepo. Wiem, że się mówi, że każdy może programować. Ja myślę, że każdy może, ale nie każdy musi to lubić. Potrzeba do tego dużo cierpliwości –  i w nauce, i w pracy. To w końcu rozwiązywanie problemów. Myślę, że nie każdy się sprawdzi w takim trypie. Trzeba sobie też przemyśleć – bo IT to jest wiele różnych ścieżek przecież. Można się sprawdzić też na innych polach, niekoniecznie programisty. Trzeba umieć poradzić sobie z tym, że nie zawsze udaje się za pierwszym razem dotrzeć do źródła problemu. Albo że czasem trzeba usiąść jeszcze raz do czegoś, co wydawało się już dawno rozwiązane, ale generuje nowe błędy/ Czasami rano wstajemy i wiemy nagle, jak coś rozwiązań.. No i nie udaje się zawsze też zrozumieć wszystkiego za pierwszym razem, więc to są po prostu na tyle skomplikowane, abstrakcyjne niektóre koncepcje, że trochę się z tym oswoić.

Na pewno trzeba mieć cierpliwość. Wcześniej o tym nie wspomniałam, ale tuż przed rozpoczęciem szukania pracy w zawodzie programistki, brałam udział w bezpłatnym programie mentoringowym dla kobiet (DRI). To był drugi raz, gdy do tego programu aplikowałam, ale dostałam się dopiero wtedy – gdy miałam większe portfolio, więcej projektów na githubie (to kolejna rzecz, którą warto robić – dokumentować swoją pracę i tworzyć repozytorium swoich projektów).  

W tym programie mentoringowała mi zaawansowana programistka, która wspierała mnie w rozwoju własnego projektu, ale było tam też wsparcie HR-owe, różne wydarzenia, wykłady, dostawaliśmy przeróżne materiały. Na koniec – odbywały się „targi pracy” z kilkoma firmami. Więc zachęcałabym do poszukiwania sobie takich darmowych wydarzeń, źródeł wiedzy, programów mentoringowych. To przydatne, trzeba tylko poszukać, zapytać na grupach facebookowych – zawsze ktoś pomoże, podpowie. Jeśli chodzi o programowanie, to jest bardzo dużo możliwości rozwoju. W tym momencie zwłaszcza dla kobiet, bo te programy mentoringowe często są kierowane teraz do kobiet, co jest w sumie fajne, bo nierównowaga nadal istnieje.


Powiedziałabym też, że jeśli już się zdecyduje na programistyczną ścieżkę, to warto robić swoje własne projekty – świetnie się na tym uczy, ale też bardzo wyzwalające jest to, że fajne pomysły można przekształcać w coś  konkretnego. Pamiętam, jak na początku cieszyły mnie i dawały satysfakcję nawet drobne rzeczy – że udało mi się podstawową grę „w literki” wyklikać i ona działała.


To prawda. Myślę, że Twoje rady za to mogą przydać się po równo – początkującym programistkom i programistom. Dziękuję ci bardzo za rozmowę!

CIEKAWE? POdziel się